piątek, 27 grudnia 2013

Piętnaście.

And your heart is a stone
Buried underneath your pretty clothes


Któregoś styczniowego wieczoru tradycyjnie siedzicie u ciebie w mieszkaniu. Kiedy stawiasz przed chłopakiem kubek kawy, słyszysz jak wypowiada on cicho twoje imię. Uśmiechasz się do niego.
- No? – pytasz, zajmując miejsce obok.
Już masz się do niego przytulić, ale kolejne słowa działają na ciebie jak czerwona płachta na byka.
- Powiesz mi o co chodzi z twoimi rodzicami?
Posyłasz mu ostre spojrzenie i robisz zaciętą minę. Kanadyjczyk dobrze wie, że temat twoich rodziców to temat tabu. Nie powinien go poruszać, a fakt, że jesteście w sobie zakochani wcale nie jest okolicznością łagodzącą. Nie masz najmniejszego zamiaru mu opowiadać o starej kłótni.
- Candi… Chciałbym wiedzieć – mówi prosząco, patrząc ci w oczy. – Przecież widzę, że to ważna część twojego życia. Część ciebie.
- I chciałbyś ją poznać – kończysz zamiast niego.
Szatyn kiwa głową. Wzdychasz ciężko bijąc się z myślami. Z jednej strony ta historia wywołuje u ciebie złość. Nienawidzisz jej. Mimo, że minęło tyle lat, na samo wspomnienie tego wszystkiego podnosiło ci się ciśnienie. Choć już dawno się odcięłaś od tych ludzi, wciąż nie mogłaś o nich rozmawiać. Niewiele osób znało prawdę. Poza Pauliną i dziewczynami, które cię wspierały w tamtym czasie, zdecydowałaś się opowiedzieć co się stało tylko Gordonowi. I właśnie dlatego nie masz ochoty puścić pary z ust. Bałaś się, że Simac zareaguje podobnie jak twój przyjaciel, a to chyba by cię zraniło. Zależało ci na środkowym w całkiem inny sposób i jego opinia o tobie była dla ciebie szalenie ważna. Domyślałaś się, że historia z twoimi rodzicami może ją zmienić na gorsze. Ale zdajesz sobie też sprawę, że wcześniej czy później będziesz musiała mu się do wszystkiego przyznać. Adam ma rację – ta kłótnia z ojcem i matką jest częścią ciebie. Gdybyś ją przed nim zataiła, to trochę tak jakbyś budowała wasz związek na kłamstwie.
- Kiedy zaczęłam chodzić na imprezy, moi rodzice nie mieli nic przeciwko temu – odzywasz się. – Widzieli, że to nie przeszkadza mi w nauce ani nie daje jakichś innych negatywnych skutków. Później, gdy w wieku piętnastu lat poznałam Paulinę, początkowo też wszystko było w porządku. Co prawda zaczęłam bywać w klubach częściej, ale szkoła nadal była na pierwszym miejscu. Nie przychodziły mi do głowy żadne pomysły imprezowania w tygodniu. Matka i ojciec uważali wtedy, że po prostu muszę się wyszaleć. Nie wiedzieli, że na imprezach bawię się z przygodnie poznanymi chłopakami. W wakacje między gimnazjum a technikum częstotliwość imprez znowu się zwiększyła. W końcu nie miałam żadnych obowiązków, nie musiałam się uczyć, więc chodziłyśmy na dyskotekę jakieś trzy, cztery razy w tygodniu. Po raz pierwszy rodzice rzucili aluzją, że trochę przesadzam. Zbyłam ich jednak, mówiąc, że i tak nie mam nic innego do roboty. Dopiero w roku szkolnym zaczęły się kłopoty. Było mi trudno przestawić się na poprzedni tryb życia. Mam na myśli to, że od poniedziałku do piątku musiałam chodzić do szkoły. Najchętniej dalej imprezowałabym co drugi dzień. Zwłaszcza, że Paulina też tak robiła.
- Chodziłyście razem do klasy? – wtrąca się środkowy.
- Nie. Paulina poszła do liceum, do jedynki, ale i tak utrzymywałyśmy ze sobą kontakt. Podczas tych wakacji zaprzyjaźniłyśmy się. Żałowałam, że tak późno, bo gdybyśmy już w gimnazjum się tak dobrze dogadywały, zdecydowałybyśmy się iść do tej samej szkoły. Wracając do sedna… Chciałam razem z nią chodzić do klubów. Nieważne, że następnego dnia miałam lekcje na ósmą rano. Rodzice mi jednak nie pozwolili. Nie chcieli nawet słyszeć o takim pomyśle. Zirytowałam się, ale wtedy jeszcze ich posłuchałam. Następnego dnia umierałam z zazdrości, gdy Paulina opowiadała jak fajnie było na tej imprezie. Mówiła, że jest całkiem inaczej niż w soboty i koniecznie powinnam z nią iść następnym razem. Podobno kręciło się tam całkiem inne towarzystwo. Parkiet nie był wypełniony nastolatkami, tylko studentami. Wiesz, dla szesnastolatki to brzmiało jak spełnienie marzeń. Chłopcy w naszym wieku byli tacy totalnie niedojrzali. A studenci… to całkiem inna bajka. Pociągało nas to. Zdobycie studenta było jak podwójny sukces. Paulina opowiadała, że oni mają całkowicie inną świadomość, inne usposobienie, większe doświadczenie. Chyba to ostatnie było najbardziej kuszące. Kiedy Paulina znowu zaproponowała mi imprezę w tygodniu, matka z ojcem znowu się na nią nie zgodzili. Doszło do sprzeczki, lecz oni wygrali. Uległam im, zostając w domu, choć byłam strasznie zdenerwowana. Ta sytuacja powtarzała się kilkakrotnie. Każda kolejna prośba o wypuszczenie mnie z domu wiązała się z ich odmową. A to z kolei wywoływało coraz większe kłótnie. Początkowa różnica zdań stopniowo przerodziła się niemal w wojnę domową. Robiliśmy sobie wyrzuty. Oni mi zarzucali, że powinnam skupić się na szkole i nauce, ja im, że mnie ograniczają i wszystkiego zabraniają. Po każdej kłótni nie odzywałam się do nich przez kilka dni, manifestując swoje niezadowolenie. Potem przez chwilę było niby normalnie, ale gdy tylko pojawiał się temat imprez, znowu się kłóciliśmy. To było coraz bardziej męczące, tym bardziej, że nawet w tych okresach pokojowych tak naprawdę napięcie między mną a rodzicami było wyczuwalne na kilometr. To trwało przez jakiś miesiąc. Kłóciliśmy się, ale ja cały czas ich słuchałam i nigdzie nie wychodziłam. Było mi głupio przed Pauliną, więc kłamałam, że nie będę z nią chodzić na imprezy w tygodniu, bo muszę się wyspać do szkoły. Dopiero w październiku przyznałam się jej, że chodzi o rodziców. Powiedziałam jej, cała czerwona ze wstydu, że oni mi nie pozwalają wychodzić z domu. Dla mnie to było poniżenie. Wydawało mi się, że tylko moja matka z ojcem są tak despotyczni. Żadna z moich koleżanek nigdy nie opowiadała o takich kłótniach. Paulina mnie jednak zaskoczyła. Okazało się bowiem, że jej rodzice też robili jej takie awantury i to o wiele wcześniej. Ona zaczęła imprezować na początku gimnazjum, więc też przeszła przez podobne piekło jak ja. Nawet sobie nie wyobrażasz jaka to była dla mnie ulga, kiedy ona zamiast mnie wyśmiać, zrozumiała mnie i pocieszała. Wtedy zrozumiałam jak bardzo potrzebowałam takiego wsparcia. Paulina opowiedziała jak to wyglądało u niej w domu. Poradziła mi, żebym zachowała się tak samo jak ona, bo inaczej nigdy nie postawię na swoim. Miałam się zbuntować. Miałam po prostu wyjść z domu, nie pytając o żadną zgodę, a rodziców poinformować, że wychodzę na imprezę. I zrobiłam to. Przyszykowałam się w swoim pokoju, a później poszłam prosto do przedpokoju. Powiedziałam im, że idę na dyskotekę, że wrócę w nocy, a rano wstanę do szkoły. Oni chyba byli w szoku, bo nie powiedzieli nawet słowa. Dopiero następnego dnia, gdy wróciłam ze szkoły czekała mnie awantura. Chyba pół Kędzierzyna słyszało nasze krzyki. Matka z ojcem grozili mi szlabanem, chcieli mnie ukarać za to, że robiłam sobie samowolkę. Uznali, że jeśli jeszcze raz powtórzę taki wybryk, gorzko tego pożałuję. To tylko mnie podjudziło, bo dwa dni później znowu wyszłam. Tym razem próbowali mnie zatrzymać, ale ja byłam bliżej drzwi. Udało mi się uciec, lecz następnego dnia znowu czekała mnie kłótnia. Odcięli mi internet i zabrali klucze. Powiedzieli, że nigdy więcej nie wyjdę z domu bez pytania. Nawet sobie nie wyobrażasz jaka byłam wściekła. Wrzeszczałam na nich, że rujnują mi życie swoimi zakazami. Nikt inny nie miał takich problemów, tylko ja. Na nich to wcale nie działało. Stwierdzili, że dopóki nie jestem pełnoletnia, oni za mnie odpowiadają, a ja żyję na ich utrzymaniu i mam być im posłuszna. Później było już tylko z dnia na dzień coraz gorzej. Na przemian albo się kłóciliśmy albo do siebie nie odzywaliśmy. To były najgorsze dwa lata w moim życiu. Codziennie były jakieś awantury. Ja wymyślałam coraz nowsze sposoby, aby wymknąć się z domu i iść na imprezę. Im bardziej próbowali mi tego zabronić, tym bardziej chciałam uciec. Czasami nawet przeprowadzałam się do Pauliny na kilka dni. Kiedy wracałam, oni nie cieszyli się, że mnie widzą, tylko zaczynali kolejną kłótnię. To wszystko sprawiało, że nie mogłam się doczekać mojej osiemnastki. Wtedy wyprowadziłam się z domu. Z mściwą satysfakcją powiedziałam im, że już nic mnie z nimi nie łączy, że jestem pełnoletnia i samodzielna. Nigdy więcej ich nie spotkałam.
- Oni nie szukali z tobą kontaktu?
- Szukali, a i owszem – prychasz. – Wystawali pod szkołą, dzwonili, przychodzili do Pauliny, u której mieszkałam przez kilka miesięcy. Ale wystarczyło ich kilka razy zignorować, żeby darowali sobie te próby. Widać jak im na mnie zależało.
- Chyba trochę niesprawiedliwie ich oceniasz…
- Przestań, dobrze? – przerywasz mu zirytowana. – Ja naprawdę nie żądałam od nich wiele. Chciałam tylko, żeby mnie puszczali na imprezy. Nie zawalałam szkoły, nie zgarniałam ani jedynek, ani dwójek. Dziwne, że rodzice Pauliny potrafili to zrozumieć. Oni też na początku wszystkiego jej zabraniali, ale kiedy postawiła na swoim, nie odwaliło im tak jak moim. Powściekali się, lecz w końcu odpuścili. Oni nie chcieli stracić swojej córki. A moja matka i ojciec mieli to totalnie gdzieś. Liczyło się tylko ich wyobrażenie mnie. Miałam grzecznie siedzieć w domu i się uczyć.
- A czy oni dowiedzieli się w końcu o tym co robiłaś na tych imprezach? Wiesz, chodzi mi o te zdobywanie chłopaków.
- Taaa.
- Dziwisz się, że ci zabraniali tych wyjść? Żaden rodzic nie chciałby, żeby ich dziecko się tak zachowywało. Oni chcieli cię uchronić przed zejściem na jeszcze gorszą drogę.
- Prostytucję, tak? – rzucasz sarkastycznie. – Jak widzisz, jednak dałam sobie radę bez ich opiekuńczej ręki.
- Nie wściekaj się na mnie. Ja po prostu chcę ci pokazać ich punkt widzenia.
- Wiem – wzdychasz. – Tylko, że to i tak nic nie zmieni. Nie pogodzę się z nimi choćby nie wiem co. Możemy zmienić temat? – prosisz. – Nie chcę się z tobą kłócić, zwłaszcza przez nich.
- Zdajesz sobie sprawę, że w świetle tego, że już nie imprezujesz, twoje nie odzywanie się do rodziców jest trochę… przestarzałe?
- Mam do nich iść i jakby nigdy nic się przywitać i wprosić na herbatkę? – ironizujesz. – Proszę cię, daj spokój. 

To tak, żebyście nie zapomniały, że Candice nie jest idealna. No i żeby nie było za słodko. Swoją drogą strasznie jestem ciekawa jak ocenicie tą całą kłótnię z rodzicami i czy podzielicie moją opinię o niej (którą Wam przedstawię za tydzień, żeby Wam teraz niczego nie sugerować :D). 
Wystrzałowego Sylwestra! 

12 komentarzy:

  1. Byłam ciekawa jak skończysz, a ty nie skończyłaś. Fajnie, że będzie jeszcze jeden rozdział. Pozdrawiam Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja to nie wiem jak ją ocenić dlatego pozostawię to inny :D Rozdział super już się nie mogę doczekać kolejnego :D

    OdpowiedzUsuń
  3. nie dziwię się Candy. chociaż myślę, że ona wkrótce dojrzeje i pogodzi się z rodzicami. albo ktoś to zrobi za nią.
    Candy i Adam to niesamowita para, dla mnie nie ma tam nadmiaru cukru ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm....ciekawe...wydaje mi się, że imprezy to trochę głupi powód do pokłócenia się z rodzicami, no ale z drugiej strony, jej ma tym strasznie zależalo,więc nie dziwne, że się wyprowadziła. No i na jej miejscu na pewno nie wróciłabym do rodziców przepraszać. Tym bardziej, że z tego co widzę, nie przeszkadza jej to.
    Emmm....co do Alicji jeszcze....:p emmm...jakby to powiedzieć...ja znam Alicję 'lepiej' i tak jak tam napisałam, to jest tak jakby pierwszy raz...tzn ona już ma dość poświęcania się... Ale widzę już,że to dlatego ktoś mi napisał, że jej nie lubi xp

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem tak! Jej rodzice mieli świętą rację zabraniając jej tych imprez i wydaje mi się, że jako dorosła kobieta powinna teraz właśnie to zrozumieć. Jak się ma naście lat to nam się wydaje, że jesteśmy najmądrzejsi, a rodzice to zgredki, którzy zapomnieli co to znacz być młodym. Ona też to zrozumie jak doczeka się własnych dzieci i jak jej córka w kusej spódniczce zechce wyjsć na dyskotekę:). Dopiero wtedy będzie dym, bo mama sobie przypomni co sama wyprawiała! Nie ma ludzi na wskroś dobrych i na wskroś złych i taka właśnie jest Candi - ciemność miesza się w niej z blaskiem dobra i oby to drugie wraz z miłością Adama poprowadziło ją we właściwym kierunku:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Adam ma rację. Powinna pogodzić się się z rodzicami bo oni na pewno chcieli dla niej jak najlepiej...

    Pozdrawiam
    niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Więc cały ten ich brak kontaktu spowodowany jest buzującymi w młodej Candice hormonami... hahaha przyznam, że mnie to totalnie rozwaliło. Szczerze mówiąc nie bardzo wiem co mam powiedzieć. Według mnie wyszła na trochę głupią nastolatkę, która specjalnie robiła na złość rodzicom. Co z tego, że miała dobre oceny? To co wyprawiała na imprezach w tak młodym wieku nie spodobałoby się żadnemu rodzicowi, a ona ma o to pretensje? Dziwię się, że nadal patrzy na to jakby ją na prawdę ograniczali. I nie jest im ani trochę wdzięczna, że chcieli ją dobrze wychować? A jakby zaszła w ciążę? Wtedy to byłaby ich wina, że jej nie powstrzymywali, prawda? Dla mnie to zajebiście skomplikowane. Do tego ta cała Paulina. Super psiapsióła nie ma co. Wiem co to znaczy kłócić się z rodzicami czy nie móc iść na imprezę. Ale nigdy nie odwaliłabym czegoś takiego.
    Adam poznał prawdę... i mega mnie zastanawiam co on teraz z tym zrobi. Wiem, że jest opiekuńczy i kochany ale na jego miejscu byłabym skołowana.
    Tak więc podsumowując bardzo nie podoba mi się postawa Candice. Tym bardziej, że nadal nie chce mieć kontaktu z rodzicami. Nie potrafi przyznać się przed samą sobą, że to jej zachowanie było nie w porządku... Zaczęła się zmieniać i miałam ją za innego człowieka.
    buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurdę, a może chłopak ma racje i dziewczyna powinna sie pogodzić z rodzicami, bo w końcu oni są tylko jedni i są naprawdę ważni w naszym życiu. Tym bardziej, że jej zachowanie nie było fair względem nich. Wiadomo, że oni chcą dla nas jak najlepiej mimo, że my czasami się z tym nie zgadzamy. Dobrze, że środkowy zmienia ją w zupełnie inną dziewczynę.

    A i dla Ciebie też siatkarsko-wybuchowo-zajebistego Sylwestra + małego kacaaa.


    Jakim prawem Ci co nie znają miłości mają czelność ją oceniać? Jakim prawem Ci co nie mają szczęścia zabraniają go mieć innym? Jakim prawem Ty która nie masz zdrowia nie chcesz już walczyć? Jakim prawem? Jesteś szczęściem dla innych, a poddałaś się, odebrałaś cząstkę siebie komuś innemu. Czy to egoistyczne?

    Serdecznie zapraszam na 1 rozdział
    http://let-me-go1.blogspot.com/2013/12/primo.html

    Pozdrawiam Ania

    OdpowiedzUsuń
  9. Trudno mi jest ocenić tą kłótnię. Z jednej strony, sama jestem w tym wieku co była Candice podczas tych kłótni i doskonale wiem, że najczęściej z rodzicami kłóci się z głupich powodów. Z drugiej strony, no właśnie, czy taki powód jest wart zerwania z nimi kontaktu?

    No i Tobie też życzę udanego Sylwestra :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Rodzic chcieli dla niej dobrze i bronili przed całkowitym stoczeniem się. Mieli racje zabraniając jej imprez co parę dni, ale nie mieli pozwalając jej chodzić w sobotę z koleżankami, bo wpadła z złe towarzystwo. Zawsze mnie to denerwuje jak idę do klubu, a tam masa nastolatków, którzy pełnoletności nie posiadają. Zwykle mi się odechciewa imprezy jak jeszcze podejdzie taka małolata i powiedzmy, że się przymila żeby jej postawić drinka.
    Podejście Candice jest dziecinne i mam nadzieje, że się pogodzi ze swoimi rodzicami, bo sobie nie zasłużyli na brak kontaktu ze swoją córką nawet jeżeli się poddali w walce o nią.

    OdpowiedzUsuń
  11. Też uważam, że rodzice jednak mieli racje. A raczej chcieli dla niej dobrze. No ciekawe co dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Rodzice Candice mają jak najbardziej rację w tym sporze. Boże, jak mnie denerwują takie laski jak ona. Obraża się na śmierć i życie na nich, bo nie puszczali jej na imprezy żeby się puszczała na prawo i lewo. Pogratulować po protu. Wiem że nie jestem zbyt tolerancyjna i być może za ostro ją oceniam, ale rodziców trzeba szanować a nie za przeproszeniem odstawiać takie gówniane cyrki. Adam to jest taki porządny chłopak i chce tej zagubionej dziewczynie pomóc poskładać życie do kupy, bo mu na niej zależy. I trochę mi go szkoda. No ale jak to mówią, miłość nie wybiera...

    OdpowiedzUsuń