You feel hopeless
but nothing can save you
Trzy dni to zdecydowanie za mało
czasu, bo nadal nie wiesz jak się zachować wobec Adama po tym jak pożegnał cię
pocałunkiem. Tylko, że nawet trzy tygodnie nie wystarczyłyby ci na zrozumienie
tego co się stało w piątek. Ty po prostu nie wiedziałaś co robić i każdy
podarowany czas do namysłu byłby za krótki. Kiedy niedzielnego wieczoru czekasz
na jego powrót, gorączkowo próbujesz wymyślić cokolwiek. Do głowy nie przychodzi ci jednak żadna opcja, choć
przecież to bardzo prosty wybór: albo puszczasz wszystko w niepamięć i dajesz
mu do zrozumienia, że jesteście jedynie przyjaciółmi, albo pozwalasz się
wciągnąć w inny charakter waszej znajomości. Ty jednak w ogóle o tym nie
pomyślałaś. Dopiero kilka dni później, kiedy już i tak nic to nie zmieniało,
doszłaś do wniosku, że miałaś zdecydować się na jedną z tych dróg. W zasadzie
wyszło na to samo, bo wybrałaś jedną z tych opcji, ale zamiast zastanowić się
nad nimi przez te parę dni, które miałaś do dyspozycji, ty podjęłaś decyzję
całkowicie spontanicznie.
Gdy słyszysz dzwonek do drzwi,
doskonale wiesz, że to on. Idziesz mu otworzyć, ale wciąż nie wiesz jak się
zachować. Kiedy widzisz go przed sobą, działasz pod wpływem impulsu. Nie masz
pojęcia czy to co robisz jest właściwe i czy nie będziesz tego żałować, lecz
gdy patrzysz w jego oczy, to dzieje się samo. Wspinasz się na palce i dajesz mu
buziaka. W usta.
- Cześć – witasz się. – Jak tam po
meczu?
Chłopak rzuca ci krótkie,
zdezorientowane spojrzenie. Po momencie jednak uśmiecha się i odpowiada na
twoje pytanie. Przez kilka minut rozmawiacie ze sobą tak jakby nic się nie
zmieniło. W końcu żegnacie się (bez żadnego całowania), obiecujecie sobie
tradycyjny spacer o ósmej wieczorem i rozstajecie.
Czujesz się głupio. Twoje
intuicyjne działanie nagle wydaje się idiotyczne. Co to w ogóle miało być? Po
co to zrobiłaś? Czego oczekiwałaś? Masz wrażenie, że tylko wpędziłaś go w
zakłopotanie. I siebie samą też. Szatyn zaczął z tobą normalnie gadać, tak
jakby chciał ci dać znak, że przesadziłaś. Może on uważał ten piątkowy
pocałunek za błąd? Powinnaś się tego domyślić, przecież od początku trzymał
wobec ciebie dystans i nie chciał, żebyś stosowała na nim swoje sztuczki.
Wprost powiedział ci, że nie będzie twoją zdobyczą. Dlaczego coś miałoby cię
zmienić? Przyjaźnicie się i tak jest najlepiej.
Jakąś godzinę później wychodzisz z
mieszkania razem z Simbą. Czekasz na Kanadyjczyka przed blokiem. Gdy chwilę
później pojawia się obok ciebie, ruszacie w labirynt kędzierzyńskich uliczek.
Nie zdążyłaś jednak zrobić zaledwie trzech kroków, kiedy poczułaś, że Simac
łapie cię za rękę.
Nie potrafisz powstrzymać uśmiechu.
Nie wiesz czemu, ale on sam pojawia się na twojej twarzy. I doskonale zdajesz
sobie sprawę, że nie chodzi o to, że on ci uległ. Już dawno zapomniałaś o tym,
że chciałaś go poderwać. Tutaj działo się coś innego. Coś, czego nie umiesz
określić. Ten zwykły prosty gest sprawia, że jesteś szczęśliwa. Wydaje ci się,
że unosisz się kilka metrów nad ziemią. Podobnie jak przy tamtym pocałunku,
odkrywasz w sobie nowe emocje. Nie przypuszczałaś, że trzymanie się za dłonie
może wpędzić cię w taki nastrój. Przecież już to robiłaś na niejednej imprezie,
a jednak z Adamem było całkowicie inaczej. Oszołomienie przez moment nie
pozwoliło zebrać myśli w całość, a przez każdą komórkę nerwową przebiegł prąd.
Ciepło jego placów w jakiś cudowny sposób zagnieździło się w twoim sercu i
wiesz, że pozostanie tam już na zawsze.
Zaczynacie ze sobą rozmawiać, i
mimo, że ten spacer nie różni się niczym od poprzednich, dla ciebie jest
całkowicie inaczej. Poruszacie zwykłe tematy, te, które już wiele razy padały w
waszych pogawędkach, lecz ciągle czujesz jego dotyk. Kiedy śmiejecie się ze
swoich żartów albo patrzycie sobie w oczy, masz wrażenie, że coś się zmieniło.
Trudno ci jednak określić ile prawdy kryje się w twoim subiektywnym odczuciu.
Gdy żegnacie się przy twoim
mieszkaniu, tym razem to ty robisz pierwszy krok. Znowu dajesz mu buziaka, ale
chłopak nie jest tym już zaskoczony. Przez kilka następnych dni ta sytuacja się
powtarza. Zarówno na powitanie, jak i pożegnanie się całujecie, a na spacerach
trzymacie za rękę. W poniedziałkowy wieczór dochodzisz do wniosku, że wasza
znajomość weszła na inny tor. Jesteście czymś więcej niż przyjaciółmi. Tkwicie
w zawieszeniu między koleżeństwem a… a miłością.
Trochę się boisz tego słowa, ale
właśnie tak to trzeba nazwać. Zachowujecie się jak para. Co prawda od tamtego
pocałunku na korytarzu nie przydarzyło się nic więcej, lecz trzymanie się za
ręce i buziaki cztery razy dziennie wystarczyły, byś znowu poczuła się
zagubiona. To wszystko zmierzało w pewnym kierunku, a ty nie wiedziałaś, czy na
pewno chcesz iść w tą stronę. Nie kochałaś zawodnika, nie chciałaś go zranić,
choć czułaś się coraz bardziej szczęśliwa w jego towarzystwie.
Musisz to wszystko z kimś omówić.
Któregoś popołudnia umawiasz się z Gordonem i przyznajesz się mu do wszystkich swoich
rozterek. Blondyn uśmiecha się, słuchając twoich słów.
- O co ci chodzi? – fukasz.
- On naprawdę cię zmienił –
stwierdza chłopak.
- Kto? – pytasz ogłupiała.
- Adam. Zmienił cię.
- Nie wiem co masz na myśli –
mówisz, kompletnie zbaczając z głównego tematu.
- Candice, naprawdę tego nie
widzisz? Musisz to zauważać, zresztą sama przyznałaś, że imprezy już cię tak
nie kręcą.
- Tak, ale nie wiem z czego robisz
taką wielką szopkę.
- Chyba tego nie rozumiesz – wzdycha
Perrin.
- Chyba nie – potwierdzasz.
- To, że przestałaś chodzić na
imprezy niesie za sobą skutki. A ty najwyraźniej nie jesteś ich świadoma.
Stałaś się bardziej empatyczna. Już nie skupiasz się tylko na sobie, ale
interesujesz się też innymi. To jest ogromna zmiana na lepsze. To, że martwiłaś
się o nas, kiedy nie dawaliśmy znaku życia po powrocie z Belgii albo to, co
czujesz teraz. Nie chcesz skrzywdzić Adama. Jeszcze trzy miesiące temu
wykorzystywałaś facetów, mając totalnie gdzieś ich uczucia.
- Ok, może masz rację – przyznajesz.
– Ale to nie rozwiązuje mojego problemu.
- Nie. Lecz już sam fakt tego, że
masz taki problem, go rozwiązuje.
- Wiesz co, jeszcze jedna
zagadkowa odpowiedź, a zdzielę cię czymś po głowie, przysięgam! – burczysz.
Chłopak parska śmiechem, nic sobie
nie robiąc z twojej groźby.
- W tym aspekcie nie mogę ci
pomóc. Nikt nie może. Wasza znajomość z Adamem może się rozwinąć w każdą
stronę. Albo będziecie parą, albo wrócicie do przyjaźni, albo go zranisz. Nie
powstrzymasz tego. Wiem, że nie chcesz, żeby przez ciebie cierpiał., ale nie
masz na to wpływu. Możesz co prawda już teraz zatrzymać to, co się między wami
dzieje, lecz chyba tego nie chcesz, co nie? Musisz się przekonać do czego
prowadzi ta droga.
Wypowiedź Gordona, choć trochę
filozoficzna, trafia do twojego serca. Doskonale rozumiesz co ma na myśli. Jeśli
przerwiesz to teraz – możesz go zranić. Jeśli pozwolisz się temu wszystkiemu
rozwijać – też możesz go zranić. Wcale nie podobała ci się taka perspektywa.
- Czyli nic nie mogę zrobić –
podsumowujesz.
- Nieprawda – protestuje blondyn.
– Możesz brnąć w to dalej. Sądzę nawet, że powinnaś. Sama przecież przyznałaś,
że coraz bardziej ci się to podoba. Według mnie to dobry zwiastun.
Gdy wracasz do domu, wciąż myślisz
o rozmowie z przyjacielem. O ile w kwestii skrzywdzenia bądź nie szatyna
wszystko było jasne, to ty powróciłaś do samego początku. Gordon powiedział, że
Adam cię zmienił. To stwierdzenie nie daje ci spokoju i szczerze mówiąc nie
wiesz jak mogłaś wcześniej tego nie zauważyć.
Bo przecież rzeczywiście tak jest.
To przez Simaca przestałaś imprezować. Najpierw raz, bo miał ważny, pierwszy
mecz w PlusLidze. Uświadomiłaś sobie wtedy, że rezygnacja z dyskoteki nie jest
końcem świata. Stopniowo wyjeżdżałaś coraz rzadziej.
Nie mówiąc o tysiącu innych
aspektów. O tym, że naprawdę zależało ci, żeby wybaczył ci twoje zbyt nachalne
i bezpośrednie zachowanie względem niego. O tym, że wstydziłaś się mu przyznać
do niektórych rzeczy, które robiłaś na imprezach, bo nie chciałaś, żeby myślał
o tobie źle. O tym, że lubisz jego troskę o ciebie. O tym, że sama umierałaś z
przerażenia, kiedy nie dawał znaku życia. O tym, że nie pocałowałaś go, choć
doskonale wiedziałaś, że on nie ma nic przeciwko.
Każda z tym postaw nie była w
twoim stylu. Nienawidziłaś, kiedy ktoś się o ciebie martwił, a sama miałaś
totalnie gdzieś co inni o tobie myślą. Zmieniłaś się. Dopiero teraz dostrzegłaś
jak bardzo. I to wszystko przez jednego, wyrośniętego, starszego o sześć lat
chłopaka.
Przez chwilę zastanawiasz się
jeszcze dlaczego akurat on. Dlaczego to środkowy tak na ciebie wpłynął, a nie –
dajmy na to – Gordon. Odpowiedź przychodzi zaskakująco szybko. Kanadyjczycy
różnili się od siebie. Oboje podkreślali, że nie lubią twojego zdobywania
facetów, ale też oboje postanowili tego nie komentować. Szatyn był jednak o
wiele bardziej troskliwy, podczas gdy blondyn mówił zawsze prawdę, nie
przejmując się twoimi uczuciami. Oczywiście, to nie tak, że Perrin jest tym
złym. Wręcz przeciwnie, ceniłaś jego szczerość. Nie mogłabyś się zadawać z kimś
fałszywym. Empatia i bezinteresowność Simaca to było coś nowego. Ludzie się
nigdy o ciebie nie troszczyli. Nie lubiłaś zresztą, gdy inni się nad tobą
użalali. W przypadku sąsiada wyglądało to całkiem inaczej – na tyle, że z chęcią
zaakceptowałaś to zachowanie.
No i to z tym drugim spotykałaś się dwa razy dziennie. Te częste spacery
pozwalały na częsty wpływ Adama na ciebie. Kto wie, może gdyby to przyjmujący
tak dużo z tobą przebywał, to właśnie on byłby odpowiedzialny za twoją przemianę.
Taki niewinny ten rozdział, prawda? Nie pomyślałybyście na samym początku, że przeczytacie coś takiego :P
Dostałyście coś fajnego od Mikołaja? ;> Bo ja co najwyżej wyżulonego cukierka od braci ;-;
Taki niewinny ten rozdział, prawda? Nie pomyślałybyście na samym początku, że przeczytacie coś takiego :P
Dostałyście coś fajnego od Mikołaja? ;> Bo ja co najwyżej wyżulonego cukierka od braci ;-;
haha, a ja dostałam od szkolnego (kolegi) św. Mikołaja cukierka, który w sklepiku kosztuje zaledwie 5 groszy! Ale zawsze to coś lepszego niż rózga:D
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, chociaż to wszystko takie pogmatwane... niech Adam postąpi jakoś, bo widzę, że Candice nie ma pojęcia co robić:)
Chyba czas najwyższy żeby Adam jakoś się określił bo widać, że Candice już się gubi w tym wszystkim:/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
niedostepni-dla-siebie.blogspot.com
Przemyślenia, przemyśleniami ale teraz trzeba się zabrać za działanie. Ja jako, że jestem staromodna to uwazam, że pierwszy krok ma zrobić Adam. Muszą się dogdać, bo się zamęczą:)
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod tym komentarzem. Z resztą, ja tak czuję, że to on zacznie działać :D
UsuńLuudzie,jakie analizowanie zabija:/:/ najgorsze chyba co może być.
OdpowiedzUsuń'Adam zmienił Candice, Adam zmienił Candice' :D:D:D
Teraz właśnie widzę, że Candice i Gordon to jednak nie:p ale Adam już jak najbardziej tak:D
Woow:D to międzi nimi jest 6 lat różnicy? O_O ...... :D:D:D dajesz mi nadzieję, Dziewczyno! xd
Wglądu podoba mi się bardzo jak ona się zmieniła;) Strasznie fajnie opisałaś tą jej przemianę, tak stopniowo, po kolei, bardzo inteligentnie;) hmm...rzeczywiście taki niewinny ten rozdział:D
A ja tam liczę na jakiś romans nie koniecznie przelotny :D
OdpowiedzUsuńRozdział super już się nie mogę doczekać kolejnego :D
Trochę dziwnie wygląda ta relacja ale nie wnikam
czeka nn
ciepłe przytulasy śle Yśka :**
Jej przemyślenia idą w dobrym kierunku. Tylko, że trzeba dać szanse temu szczęściu, które czuje przy Adamie. Teraz to Adam powinien przejąć inicjatywę tak żeby Candice przestała się miotać między przyjaźnią a miłością.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak krótko, ale padam na twarz po pracy, a nie chce sobie robić kolosalnych zaległości.
Przepraszam ,że nie było mnie tutaj tak długo. Nadrobiłam zaległości i nawet nie wiesz jak bardzo cieszę się z takiego obrotu sprawy. Candi naprawdę się zmieniła co niesamowicie widać w jej zachowaniu. Mam nadzieję, że razem z Adamem dadzą sobie szansę. Liczę na to ,że ten krok, który zbliży ich do siebie jeszcze bardziej będzie wykonany przez Adama.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny.
Buziaki
Kurę napisałam taki w chuj długi komentarz i mi usunęło. Masakra... Kurdę niby wszystko jest na dobrym kierunku, że Adam i Candice będą razem ze sobą szczęśliwi, jednak ja jestem chyba inna przewrażliwiona bo sądzę, żę to wszystko niedługo pryśnie jak bańka mydlana. Powinni razem przed sobą jasne sprecyzować swoje uczucia do siebie, bo to chyba teraz jest najważniejsze, bo w innym przypadku będą się ranić.
OdpowiedzUsuń' Sen. Bardzo go lubisz. Lubisz również śnić, hasać z ze znajomym Morfeuszem po bezdrożach, po polach pełnych żółtych kwiatów, Twoim katem i utrapieniem jest dzwoniący jak co rano żelaznymi obręczami Mefisto- czyli innymi słowy mówiąc budzik. '
Zapraszam na rozdział drugi : http://blekitneoczy1.blogspot.com/2013/12/two.html
Pozdrawiam Anka
O fuck! Przepraszam, przepraszam, przepraszam Cię najmocniej!! Zupełnie zapomniałam, że nie przeczytałam tego rozdziału! Wzięłam się właśnie za trzynasty i tak czytam i jakby brakuje mi czegoś pośredniego! Strasznie mi głupio :(
OdpowiedzUsuńTakie spontaniczne powitania bardzo mi odpowiadają :D Dobrze, że wcześniej tego nie roztrząsała. Adam trochę zdezorientowany hehe. Pewnie spodziewał się udawania, że nic się nie wydarzyło ;)
Znowu przeżywa swoja decyzję, myślę że niepotrzebnie. Adam dałby jej odczuć gdyby mu ten buziak nie pasował. O! Złapał ją za rękę. Jak słiiit :D Niech Candice docenia każdą taką chwilę. Początki są zawsze wspaniałe i wspomina się je z sentymentem :D
Normalnie huczą mi w głowie słowa We're not lovers but more than friends... heh...
Jak to Candcie go nie kocha...?! Lol chyba się pogubiłam... a to wszystko co przy nim czuje to niby co? Ona na prawdę nie jest w stanie tego zauważyć? Mam nadzieję, że Gordon jej to w jakiś prosty sposób uświadomi :D Ok, czy Gordon studiował zaocznie filozofię? :P Może czasem coś śmiesznie tłumaczy. ale jeśli ma to przynieść dobre skutki niech robi tak dalej ;) Candice przeanalizowała wszystkie sytuacje i zrozumiała. Niezmiernie się cieszę :D
Niesamowicie widać to jak imprezowiczka zmieniła się przez wcale nie długi okres czasu. Dopadła ją prawdziwa miłość i proszę, całkiem inna dziewczyna. Wszystko inaczej teraz przeżywa, nie tak materialnie :)
buziaki :*