piątek, 15 listopada 2013

Dziewięć.



It's the way I'm feeling I just can't deny
But I've gotta let it go

Trochę się stresujesz przed sobotnią domówką. Jesteś tym zaskoczona, ale rzeczywiście tak właśnie się czujesz. Wiesz nawet dlaczego. Do tej pory chodziłaś na dyskoteki. Tam zawieranie nowych znajomości wyglądało trochę inaczej. Nie trzeba gadać, ani się jakoś specjalnie wysilać. Wystarczyło trochę pokręcić tyłkiem. No i nie musiałaś być dla wszystkich miła. Ustalałaś swój cel i się na nim skupiałaś. A na domówkach? Było całkowicie na odwrót. Tutaj ludzi poznawało się poprzez wspólne rozmowy. Nie mogłaś nikogo zignorować. W końcu zostałaś zaproszona przez Adama i czujesz jego kredyt zaufania względem siebie. Wiesz, że nie możesz go zawieść. Musisz być sympatyczna i uśmiechnięta, nie chcesz przecież, żeby znajomi chłopaka pomyśleli, że zadaje się on z jakąś idiotką.
- No jestem w szoku – mówi zamiast powitania przyjaciel.
Rzucasz mu zdezorientowane spojrzenie. Z pokoju wyłania się Simac, który najwyraźniej miał otworzyć ci drzwi. Widząc jednak, że został w tym uprzedzony, staje z boku i przysłuchuje się waszej wymianie zdań.
- Czemu?
- Wyglądasz normalnie. Nie założyłaś bluzki z dekoltem do pępka ani miniówki, która ledwo co zakrywa ci dupę. Słowa uznania!
- Pieprz się, Gord!
Twoja rada co najwyżej go rozbawia. Drugi z Kanadyjczyków też ma jakąś podejrzany uśmiech, ale nie zwracasz na to uwagi i szybko zmieniasz temat. Nie pozwolisz, żeby w jakiś sposób domyślili się prawdy. A prawda jest taka, że przez dobre pół godziny zastanawiałaś się nad strojem. Z jednej strony szłaś na imprezę, więc wypadałoby się ubrać jak na imprezę. Tylko, że wszystkie twoje ubrania były dosyć skąpe. To właśnie ta druga strona medalu. Wydawało ci się, że to nie będzie odpowiednie. Widząc miny chłopaków, wiesz, że dokonałaś właściwego wyboru, ryzykując ze swoich wyzywających ciuchów, a decydując się na czarne legginsy oraz jasnoniebieską tunikę odkrywającą ramiona.
Siatkarze prowadzą cię do salonu, gdzie poznajesz ich kolegów z drużyny i dziewczyny/narzeczone/żony niektórych z nich. Każdego z mężczyzn przeszywasz dyskretnym spojrzeniem. To po prostu silniejsze od ciebie. Mimo, że znajdujesz się na zwykłej domówce, i tak robisz przegląd. Namierzenie celu, zwrócenie na siebie uwagi, zdobycie go. Wykonywałaś pierwszy krok swojego zwykłego planu. Nie potrafiłaś tego opanować, lustrowanie facetów weszło ci w nawyk.  Wyczaiłaś kilka przystojniaków. Bez wahania zakręciłabyś się koło tego fajnego bruneta o śmiesznym imieniu; nieważne, że był tutaj ze swoją ukochaną.
Nie robisz tego jednak. Może chodziło o rodzaj imprezy – wolałaś uwodzić w ciemnych wnętrzach dyskotek, a nie na kameralnych parapetówkach – a może o coś zupełnie innego. Tak czy inaczej, odpuszczasz.
Zgromadzone w salonie towarzystwo przyjmuje cię bardzo ciepło. Jesteś tym zszokowana, ale wszyscy są dla ciebie mili. To znaczy, bez przesady. Nie traktowali cię jak bogini i nie nie odstępowali cię na krok w trosce o twoje dobre samopoczucie wśród tylu obcych osób, lecz z chęcią odpowiadali na twoje pytania i nie ignorowali cię. Nie przyczepili ci żadnej łatki. Znajomość zaczynała się od zera, a nie od ujemnego poziomu, spowodowanego jakimiś uprzedzeniami.
Opowiadasz o swoich spostrzeżeniach Gordonowi, kiedy pyta cię jak się bawisz. Blondyn parska śmiechem. Jesteście akurat sami w kuchni. Przyjaciel postanawia chyba to wykorzystać.
- Oni po prostu nie ocenili cię po pozorach, bo nie dałaś im ku temu powodów – mówi.
- Czyli?
- Zachowujesz się normalnie. Nie próbujesz nikogo tutaj zaciągnąć do łóżka. Nie ubrałaś się jak dziwka. Candice, naprawdę nie widzisz tej różnicy? Ty jesteś całkiem innym człowiekiem, gdy idziesz na imprezę, żeby wyrywać facetów, a całkiem innym na co dzień. Teraz przedstawiasz swoje normalne oblicze, więc to oczywiste, że ludzie cię polubią.
W zasadzie chłopak ma rację. Zarówno on sam jak i Adam polubili cię za twoje codzienne wydanie, a nie te, które prezentowałaś na dyskotekach. Pomijając Paulinę z resztą dziewczyn, wszyscy, którzy kiedykolwiek czuli do ciebie sympatię, to właśnie dzięki tej drugiej masce. I tutaj natknęłaś się na pewien paradoks.
- Wychodzi na to, że nie mam prawdziwych przyjaciół – stwierdzasz, a Perrin rzuca ci zaskoczone spojrzenie. – Gord, przecież wiesz, że ja się czuję bardziej sobą na imprezach niż w zwykłym życiu. A skoro wszyscy lubią mnie za to zwykłe życie, to znaczy, że tak naprawdę mnie nie lubią. Bo to nie jestem prawdziwa ja, tylko jakieś chwilowe zastępstwo.
- Źle to określasz. Nie mogę mówić za wszystkich twoich znajomych, ale powiem ci jak to wygląda u mnie, dobra? Wydaje mi się, że Adam myśli podobnie. I każda inna twoja koleżanka czy kolega, o ile wiedzą o tym co robisz na imprezach.
- Ok, słucham – zgadzasz się, zainteresowana jego tokiem rozumowania.
- Rzeczywiście masz rację, że lubię cię za to normalne wydanie. Takie, jakie prezentujesz teraz. I wiesz, że nie akceptuję twojego zdobywania facetów. Tylko, że to, że czujesz się bardziej sobą na dyskotekach, nie znaczy, że żeby cię naprawdę polubić, trzeba też lubić tą stronę twojego charakteru. Wady u ciebie górują, lecz posiadasz też zalety. I właśnie za te drugie zdobywasz przyjaciół. To nie jest tak, że są w tobie dwie różne osoby, bo przecież nawet w codziennym życiu pojawia się twoja część „imprezowej natury”, że tak to nazwę. Na co dzień też jesteś egoistyczna albo niecierpliwa. Gdybyś całkowicie oddzieliła od siebie te dwie postawy, mogłabyś twierdzić, że twoje znajomości są fałszywe. Gdybyś udawała miłą, otwartą na wszystkich dziewczynę, a wieczorami szła na dyskotekę i nie liczyła się z uczuciami innych, mogłabyś rzeczywiście mieć takie obawy. Ale tak nie jest. Najlepszym przykładem są twoje praktyki. Przecież ty ich nienawidziłaś. Chorzy cię wkurzali swoim cierpieniem i tym, że chcieli się nim z tobą podzielić. To chyba najlepiej świadczy o tym, że… jesteś całością. Zarówno ty zdobywająca chłopaków i ty z każdego, przeciętnego dnia. Te dwie postawy przeplatają się ze sobą wzajemnie. Nie możesz więc powiedzieć, że cię lubimy za twoje codzienne życie. Gdybyśmy nie wiedzieli co robisz na imprezach, to okej. Wtedy masz pełne prawo do takich opinii. Ale my wiemy. Ja wiem (zapomniałem, że miałem mówić we własnym imieniu). Akceptuję cię pod każdym względem. Nie popieram twojej nocnej działalności, a mimo to przyjaźnię się z tobą dla ciebie. Nie rozumiesz tego? My wszyscy mamy wady, a mimo to potrafimy ze sobą żyć. W relacjach międzyludzkich chodzi o to, żeby się do tych wad przyzwyczaić. Albo określić jakie postawy można zaakceptować, a jakie nie. Później dobiera się sobie przyjaciół według tego schematu. Ja sobie dobrałem między innymi ciebie, bo potrafię przeżyć fakt, że bawisz się facetami na imprezach. Lubię cię jako całość, rozumiesz? Z wszystkimi twoimi zaletami i wadami, nawet jeśli ich nie popieram.
Wypowiedź przyjmującego robi na tobie wrażenie. Nawet dosyć spore, bo nigdy nie patrzyłaś na swoje znajomości w taki sposób. Wierzysz, że Gordon mówi prawdę. Zawsze byliście ze sobą szczerzy. A skoro blondyn nie kłamał, to czy mogłaś przyjąć, że jego słowa dotyczą wszystkich twoich znajomych? Masz wrażenie, że tak.
- I jeszcze jedno – odzywa się chłopak, a ty rzucasz mu kolejne zaciekawione spojrzenie. – Jesteś pewna swojego twierdzenia? Chodzi mi o to, że czujesz się bardziej sobą na imprezach niż w codziennym życiu. Niewątpliwie tak było, ale czy jest tak nadal? Przemyśl to sobie.
Do kuchni wszedł Simac. Drugi z Kanadyjczyków natomiast postanowił wrócić do kolegów, zostawiając cię samą ze swoimi myślami. Zanim jednak zdążyłaś cokolwiek przeanalizować, odzywa się do ciebie szatyn.
- Pokłóciliście się? – pyta.
Patrzysz na niego zdziwiona. Chłopak staje obok ciebie, opierając się o blat.
- Z Gordonem? – upewniasz się. – Nie.
- Usłyszałem tylko ostatnie zdanie, że masz sobie coś przemyśleć. To nie brzmiało dobrze.
Uśmiechasz się.
- Nie kłóciliśmy się – zapewniasz go, patrząc mu w oczy. – To była taka… filozoficzna rozmowa, naprawdę nic poważnego. Ale to miłe, że tak się o mnie martwisz.
Byłaś już trochę pijana. Jak zresztą każdy w tym mieszkaniu. Może właśnie dlatego trafia cię nagle odparta chęć pocałowania zawodnika? To uczucie pojawia się znikąd, lecz jest w stu procentach prawdziwe. Po prostu chcesz go pocałować. Wbijasz wzrok w jego usta, a później przenosisz go na szare tęczówki.
Jego spojrzenie wyraża zgodę na to, co chcesz zrobić. Masz absurdalną pewność, że jeśli już zdecydujesz się na ten krok, Adam cię nie odepchnie, nie okrzyczy ani nie obrazi się. Kiedyś też miałaś takie wrażenie. Gdy udawałaś, że oblałaś się sokiem, a później ściągnęłaś przy nim bluzkę, też wydawało ci się, że widzisz w jego oczach ogień. Myliłaś się, bo chłopak nie był podniecony, tylko wściekły. Tym razem jednak wiesz, że dobrze odczytujesz jego sygnał. Może to kwestia tego, że dłużej się znacie. Tak czy inaczej, masz jego pozwolenie.
Przypominasz sobie obietnicę, którą złożyłaś sobie parę miesięcy temu. Jeśli nadarzy się okazja do zdobycia szatyna, wykorzystasz ją. To jest ten moment. Idealna sytuacja w idealnym miejscu z idealnymi okolicznościami. Jesteście sami, więc nikt wam nie przeszkodzi. Jesteście wstawieni, więc będziecie mieli prostą wymówkę dlaczego to między wami zaszło. No i na dodatek oboje tego chcecie. Czy mogłoby być lepiej?
Odpowiedź jest banalnie prosta: nie.
Mimo to, cofasz się o krok, proponując, byście wrócili do salonu. Simac nie daje po sobie poznać, że działo się coś niezwykłego. Uśmiecha się do ciebie pogodnie i wspólnie idziecie do salonu. Zachowujecie się jakby nic się nie stało. Bo przecież nie stało się. Do niczego nie doszło.
Nie chcesz tego pocałunku. Nie w taki sposób.
Candice, od kiedy nie wykorzystujesz nadarzających się łatwych okazji?

 Ta wypowiedź Gordona jest naprawdę długa, ale mam nadzieję, że zrozumiałyście co miał on na myśli. Sama starałam się opisać jego teorię jasno i przyznam, że to wcale nie było takie łatwe. 
Usiu, mam nadzieję, że się cieszysz z pojawienia się Gordona :D

10 komentarzy:

  1. Haha dwa razy przeczytałam wywód Gordona! Nie dlatego, że nie zrozumiałam ale dlatego, że mi się spodobał!
    Jestem dumna z Candice! Sama od siebie zrezygnowała z pocałunku i to chyba bardzo się Adamowi spodobało i mocno zapunktowała na przyszłość!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, super, super, super Rozdział Gordon ACH ten Gordon
    Już się nie mogę doczekać kiedy się pocałują chociaż znając ciebie inie jakieś 40 rozdziałów w dobrym tego słowa znaczeniu :D
    Chciałam serdecznie zaprosić na nowe projekty:
    ne-chwile-w-zyciu.blogspot.com
    zycie-to-gra-bez-konca.blogspot.com

    buziaki od Yśki :*****
    czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. O rany ale ona przeszła metamorfozę:O nie wykorzystała sytuacji...ona nie wykorzystała sytuacja. Szok ale jak najbardziej szok pozytywny:)))

    Pozdrawiam
    niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta rozmowa filozoficzna bardzo mi się spodobała:) A reakcja C. na końcu rozdziału szczerze mówiąc nie zaskoczyła mnie:) Ta dziewczyna się zmienia. Hmm, mam nadzieję, że wkrótce zmienią się role i zamiast tego, co było dawniej (że C. starała się o związek z A. i to nie wypaliło), teraz będzie Adam starał się sprawić, żeby ta przyjaźń to było coś więcej. Przyjemnie by się czytało:D Z resztą teraz też przyjemnie czyta się rozdziały. Gordon to ciekawy człowiek w tym opowiadaniu;) Mam propozycję, może Candice pozna jeszcze kogoś? Bo to trochę nudne, gdy przemieszcza się tylko z otoczenia swoich kilku kolegów. Może pozna jakąś koleżankę, która okaże się, hm, fałszywa? Ja tylko proponuję, jednak pisz co chcesz- i tak opowiadanie będzie mnie wciągać!:") Czekam na następny;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiedziałabym, że to nawet odważne iść na taką domówkę znając tylko gospodarza,który będzie rozchwytywany.Ok dobra zna jeszcze tego drugiego, Gordona. Zobaczymy jak sobie poradzi w takiej sytuacji :) haha ale przywitanie :P faktycznie zależy jej aby dobrze wypaść :P naprawdę ubrała sie w leginsy i tunikę? :o niesamowite, pewnie czuje sie jak zakonnica :p
    Padłam... hahahahaha, robi przegląd i serio kogoś wyhaczyła. To jest za mocne :P
    Zgadzam się z Gordonem. Wchodząc na domówkę miałą czystą kartę. Nie było powodu żeby ją od razu znielubić. A ona cały czas sie upiera, że prawdziwe oblicze to to imprezowe. Jestem pewna, że się myli. Tak bardzo odepchnęła dawną Candice, że tego nie zauważa. A przecież przestała chodzić do klubów i na prawdę zmieniła się od pierwszego rozdziału :) ohoho, ale się chłopak rozkręcił. Dobrze gada,polać mu! :P Przecież ona nie ma jakieś schizofrenii :) takie słowa na pewno ją dowartościują, bo wydaje mi się, że w tym tkwi problem.
    Co tu się wydarzyło? albo raczej nie wydarzyło? :O Nie wierzę. To zupełnie do niej nie podobne! Do Adama też. Wzrok pozwalający na pocałunek...? Mam wrażenie, że nastąpiła tu jakaś zamiana ról (płci :P).
    W sumie dobrze, że do niczego nie doszło. Bo chyba bym stwierdziła, że uczestniczę w jakiś chu.jowych domówkach na których ludzie się nie całują ...hahaha :p
    :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Kuurdę, z rozdziału na rozdział jestem coraz bardziej dumna z Candi. TO jak się powstrzymała przed pocałunkiem, którego chcieli oboje. Mam nadzieję, że to wszystko się zdarzy ich miłość wybuchnie, ale w bardziej kameralnych warunkach.
    Dobrze, że dziewczyna się zmienia. Zmienia na lepsze, wiadome jest to trudne ale i wykonalne.
    Słowa Gordona były piękne i jakoś tak dotarły do mnie i do Candi chyba też.

    Zapraszam na naiwność przedostatnią heroicznanaiwnosc.blogspot.com ( Co będzie z Łucja ? Czy umrze przez bolesne słowa Wojtka? Jak zareaguje sam przyjmujący ? Wszystkiego dowiesz się w rozdziale)
    Pozdrawiam Anka

    OdpowiedzUsuń
  7. Wywód Gordona chyba pozytywnie wpłyną na Candice, a przy okazji wyjaśnił jej, że prawdziwy przyjaciel akceptuje jej wady i zalety. Wcześniej pisałam, że jestem z bohaterki dumna, a teraz mogę napisać, że jestem z niej jeszcze bardziej dumna, bo sama z siebie zrezygnowała z pocałunku i w końcu z żadnej imprezy nie wyjdzie z zdobyczą. Adam wyraźnie zadowolony z takiego obrotu sytuacji ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pewnie, że się cieszę, tylko ciiiii! ;)
    Ogólnie to jestem trochę w szoku, że zrezygnowała i go nie pocałowała. Zmienia się kobitka. Gordon tak przywalił mądrościami, że aż jestem w szoku, taki niepozorny... Niby go nie ma, a jak wpadnie to aż z butów wywala. Dobrze jest. I ciekawa jestem, kiedy coś tu się popsuje. Jakiś dreszczyk emocji, hihi.
    Znowu z anonima, bo leniowi się zalogować nie chce.

    OdpowiedzUsuń
  9. Candice z każdym kolejnym rozdziałem zadziwia mnie jeszcze bardziej, choć wydaje mi się, że bardziej nie może.

    OdpowiedzUsuń
  10. Gordon jej bardzo dobrze powiedział o tym jak ją ludzie postrzegają.
    Jaaapierdole...xp Ale jej przemowę walnął:D Dziewczyno, jak Ty to napisałaś!?:D Świetnie!! Podziwiam:)

    OdpowiedzUsuń