As your shadow crosses mine
What it takes to come alive
Przyjmujący to wszystko przewidział. Kiedy pierwszego dnia
dał ci radę, żebyś się nie zakochiwał, wyśmiałeś go. Teraz wydaje ci się, że
powinieneś potraktować go poważniej. Gordon zdawał sobie sprawę, że ona jest w
twoim typie i że ci się spodoba, a jednocześnie wiedział, że nie jest dla
ciebie odpowiednia. On od samego początku spodziewał się, że to się skończy w
taki sposób. Próbował cię ostrzec, lecz ty nie słuchałeś.
Jesteś trochę takim romantykiem, prawda Adam? Wierzyłeś, że
ona się zmieni. Że twoje uczucie będzie w stanie jej zastąpić adrenalinę
związaną z podrywaniem facetów. To beznadziejne, wiesz?
W zasadzie już o niej nie myślisz. Nie zastanawiasz się co
się z nią dzieje, nie przywołujesz widoku jej twarzy, nie rozpamiętujesz
wspólnie spędzonych chwil. Pozbierałeś swoje serce do kupy, choć jednego kawałka
na zawsze będzie ci brakować. Tego, który dałeś jej z miłości, a ona rozwaliła
go na miazgę i wyrzuciła do pierwszego lepszego śmietnika.
Co prawda przeprosiła cię. Gordon mówił, że się zmieniła.
Tylko, że ty nie wierzysz ani jej, ani jemu. Już raz wydawało ci się, że jest
inna. Że pod twoim wpływem skończyła ze swoim sposobem bycia. To jednak okazało
się jednym wielkim kłamstwem i ogromnym rozczarowaniem. Nie mogłeś sobie
pozwolić na przeżywanie czegoś podobnego kolejny raz. Przeprosiny zignorowałeś,
a wszelkie dyskusje o jej metamorfozie ucinałeś zanim się na dobre rozkręciły.
W końcu Perrin nauczył się, aby nie poruszać tego tematu, ale czasami
przyjaciel rzuca ci pewne spojrzenie. I wiesz, że on wie.
Tymczasem jednak wbiegasz na boisko, zmieniając się z Danem
Lewisem. Stajesz pod siatką, czekając aż twój kolega wprowadzi piłkę do gry.
Kanada właśnie rozgrywa ostatni mecz fazy grupowej Mistrzostw Świata.
Wypełniona mniej więcej w połowie wrocławska Hala Stulecia kibicuje chyba
bardziej wam niż Argentyńczykom. Jak na razie doping wam pomaga, bo wygraliście
pierwszego seta, a w drugim prowadzicie piętnaście do jedenastu.
Kilka akcji później wyskakujesz do bloku. Starannie
wytrenowane przez kilka ostatnich lat ruchy nie mają w sobie nic niezwykłego aż
do momentu, w którym opadasz na boisko. Czujesz, że coś jest nie tak, że nie
złapałeś równowagi. W twoim kolanie pojawia się rwący ból i przewracasz się na
ziemię.
***
- Candice! – słyszysz jak ktoś cię woła. – Musisz iść na
chirurgię, do doktora Kosińskiego.
Kończysz podpinać kroplówkę jednej z pacjentek i odwracasz
się ze zdziwieniem. Niska kobieta z burzą blond loków, patrzy się na ciebie
niecierpliwie.
- Co się stało? Aneta, ja mam teraz obchód, nie mogę tego
tak po prostu zostawić.
- Wiem. Monika cię zaraz zastąpi, chodź – koleżanka
bezceremonialnie łapie cię za łokieć i ciągnie za sobą. – Posłuchaj, chirurgia
jest na pierwszym piętrze. W gabinecie
sto dwanaście jest doktor Kosiński z jakimś pacjentem. Wymienisz się z tamtą
pielęgniarką. Będziesz tłumaczem.
Twoja mina ze zdezorientowanej zamienia się w rozbawioną.
- Kim będę? –
parskasz śmiechem.
- Candice, to nie jest śmieszne. Tam są jacyś anglojęzyczni
pacjenci, oni się nie dogadają z Kosińskim, jeśli zaraz tam nie pójdziesz i nie
będziesz wszystkiego tłumaczyć. Przecież umiesz angielski, no nie?
- No tak – uśmiechasz się.
- No to leć tam szybko – koleżanka wciska cię to windy i
naciska guzik z jedynką.
Gdy drzwi się zamykają i zostajesz sama, cicho chichoczesz.
Polska służba zdrowia! Kto to widział, żeby pielęgniarka robiła za tłumacza? I
to jeszcze angielskiego. Co za wstyd.
Kiedy weszłaś do pokoju, najpierw zwróciłaś uwagę na
średniego wzrostu łysego mężczyznę w czarnym dresie. Odznaczał się on na tle
białego pomieszczenia i białych fartuchów lekarza czy pielęgniarki. Domyślasz
się jednak, że to nie on jest docelowym pacjentem. Na kozetce był ktoś jeszcze,
ale dostrzegłaś go dopiero, gdy chrząknięciem dałaś znać o swojej obecności.
- Doktor Kosiński? Podobno miałam wymienić się z koleżanką –
odzywasz się.
Mężczyzna razem z pielęgniarką patrzą się na ciebie, lecz ty
ich nie widzisz. Twój wzrok jest utkwiony jedynie w chłopaku siedzącym na
leżance. Na twojej twarzy maluje się szok, oczy się rozszerzają, serce bije
szybciej, a żołądek zawija się w supeł. Masz wrażenie, że zobaczyłaś ducha.
Tylko, że to nie jest duch. To jest…
- Cześć Adam – witasz się, starając zachowywać się w miarę
naturalnie, choć najchętniej albo byś stąd wyszła, albo zemdlała.
Szatyn jest zaskoczony równie mocno. Z trudem odwracasz od
niego spojrzenie. Ostatni raz widziałaś go w marcu, kiedy przepraszałaś go za
swoją zdradę. Chciałaś chłonąć jego obraz, lecz dobrze wiedziałaś, że nie
możesz tego zrobić. I tu nawet nie chodziło o twoje uczucia. Byłaś w pracy,
musisz zachowywać się profesjonalnie. Już to przywitanie po imieniu należało do
niewskazanych postaw, ale nie przecież nie będziesz traktować go jak obcego.
Szybko wymieniasz się z koleżanką po fachu podstawowymi
informacjami. Kobieta wraz z lekarzem opowiadają ci, że Kanadyjczyk został
przywieziony z meczu i narzeka na ból w kolanie. Nie zrobiono mu jeszcze
żadnych badań. Prosisz koleżankę, żeby przyniosła ci podstawowy zestaw i
zaczynasz prowadzić przesłuchanie. Tłumaczysz każde pytanie i odpowiedź. Kiedy
w końcu udaje ci się zakreślić sytuację, doktor Kosiński przystępuje do badań,
nakazując ci również podanie jednej z kroplówek przeciwbólowych.
- Możesz podwinąć rękaw? – prosisz. – Muszę założyć ci
wenflon. Dostaniesz leki przeciwbólowe. I pobiorę ci krew. A później pójdziesz
na prześwietlenie.
- Co ty tutaj robisz? – sportowiec dopiero teraz odzywa się
bezpośrednio do ciebie.
- Pracuję – uśmiechasz się lekko i kucasz przy jego
ramieniu. – Możesz poczuć ukłucie – ostrzegasz.
Kilka chwil później podłączasz kroplówkę. Odsuwasz się o
krok, czekając na kolejne instrukcje. I próbujesz udawać, że obecność Simaca w
ogóle cię nie krępuje. Z trudem zwalczyłaś w sobie impuls przytulenia się do
niego, kiedy dotknęłaś jego skóry, by wbić w nią igłę.
- Pracujesz jako pielęgniarka? – upewnia się Adam.
- Dokładnie tak – parskasz śmiechem.
- Jak to się stało? – szatyn ewidentnie otrząsnął się z
szoku i teraz patrzył na ciebie z zaciekawieniem.
- Wiesz co, to trochę długa historia, a nie mogę sobie
urządzać w pracy takich pogaduszek. Za godzinę mam przerwę, więc jeśli chcesz,
to wtedy porozmawiamy – proponujesz.
- Okej – zgadza się.
***
Dokładnie sześćdziesiąt minut później zmieszasz na umówione
spotkanie z chłopakiem. Wiedziałaś, że leżał w jednej z sali dla pacjentów i
już tylko czeka na wyniki badań. Kiedy wchodzisz do pomieszczenia, Kanadyjczyk
akurat robi coś na telefonie, ale gdy cię zauważa, odkłada komórkę na bok.
Stajesz niepewnie obok jego łóżka.
- Możesz sobie usiąść – mówi, przesuwając się na krawędź
materacu.
- Nie mogę. Przepisy BHP – wyjaśniasz, ale przystawiasz
sobie krzesło.
On chyba nie rozumie co jest prawdziwym powodem twojego
skrępowania. Albo udaje, że nie rozumie. Nie masz jednak czasu się nad tym
zastanawiać, bo twoją uwagę przyciąga staruszek leżący za szatynem. Starszy pan
próbował dosięgnąć specjalnego trójkątnego chwytaka, który pomagał chorym
podźwignięcie się do pozycji siedzącej. Przyrząd znajdował się jednak poza
zasięgiem jego dłoni. Przepraszasz na chwilę swojego znajomego i podchodzisz do
osiwiałego mężczyzny. Przysuwasz trójkąt bliżej i kładziesz rękę staruszka na
chwytaku. Pacjent podciąga się częściowo o własnych siłach, a częściowo z twoją
pomocą. Kiedy już znalazł się w pozycji siedzącej, cicho ci podziękował.
- Nie ma za co – uśmiechasz się ciepło. – Pomóc panu w czymś
jeszcze?
Mężczyzna odmawia, więc wracasz do szatyna. Ten patrzy się
na ciebie dziwnym wzrokiem.
- Co? – pytasz zdezorientowana. – Stało się coś?
Simac potrząsa głową.
- Jak się czujesz? Mam nadzieję, że kolano cię nie boli.
- Nie, wszystko jest w porządku. Jak się tutaj znalazłaś?
Przecież nie chciałaś pracować jako pielęgniarka.
- Owszem, nie chciałam – wzruszasz ramionami. – Ale na
praktykach w szóstym semestrze zauważyłam, że ci pacjenci coraz mniej mnie
irytują. Pewnie w to nie uwierzysz, ale polubiłam pracę w szpitalu. Spodobało
mi się to pomaganie ludziom. Na tyle, że po obronie zaczęłam szukać pracy.
Tutaj, we Wrocławiu, zostałam przyjęta na staż. Mam nadzieję, że potem będę
mogła też pracować tu normalnie.
- A studia?
- Dostałam się na zaoczne pielęgniarstwo w Uniwersytecie
Wrocławskim, więc uczę się dalej.
- Rozumiem. I mieszkasz gdzieś tutaj? Wynajmujesz coś?
- No tak – przyznajesz. – Stwierdziliśmy z rodzicami, że to
jest najlepsze wyjście z tej sytuacji, zwłaszcza, że w październiku zacznę
studia, więc i tak musiałabym się tutaj przeprowadzić.
- Rodzicami?! –
powtarza wstrząśnięty.
- Pogodziłam się z nimi. Wiesz, Gordon mi uświadomił, w
jakim tkwiłam bagnie. Dopiero dzięki niemu zrozumiałam, że Paulina mną ciągle
manipulowała. Pozwoliła, żebym pokłóciła się z rodzicami, pośrednio przyczyniła
się do tego, że cię zdradziłam, z powrotem wciągnęła w to całe imprezowanie i…
- gwałtownie urywasz, zdając sobie sprawę o czym właśnie mówisz. – Przepraszam.
Na pewno nie chcesz o tym słuchać.
- Jak było z rodzicami? – Adam taktownie udaje, że nie
słyszał słowa na „Z”.
- Dziwnie. Strasznie się bałam tam iść. Nawet nie
wiedziałam, czy ciągle mieszkają w tym samym domu. Kiedy zadzwoniłam do drzwi,
czułam się jak jakiś intruz. Bałam się, że oni mnie nie rozpoznają. Albo ja
ich. Modliłam się, żeby mi nie zatrzasnęli drzwi przed nosem, choć dobrze wiem,
że na to zasługiwałam. Otworzyła mi mama i… wiesz, miłość rodziców jest
bezwarunkowa. Nieważne jak bardzo dałam im popalić przez te dziesięć lat:
najpierw przez kłótnie i nieposłuszeństwo, a potem przez całkowitą ignorancję.
Wszyscy w trójkę się popłakaliśmy… - znowu przerywasz swoją opowieść. Masz
wrażenie, że niepotrzebnie opowiadasz mu o takich intymnych szczegółach,
chłopaka one na pewno nie interesują. – No w każdym razie pogodziłam się z
nimi. Później zerwałam wszelkie kontakty z Pauliną i resztą dziewczyn. I tak
znalazłam się tutaj – rozkładasz ręce.
- Zmieniłaś się – stwierdza Kanadyjczyk.
Patrzysz mu w oczy. Widzisz, że naprawdę ci uwierzył. Jest
chyba trochę zaskoczony, ale rozumie tą zmianę. Wie, że nie jesteś taka jak
dawniej.
- Jedna rzecz się nie zmieniła – przyznajesz, a on tylko
rzuca ci zaciekawione spojrzenie.
Nie odrywasz od niego wzroku i nieco ściszasz głos, tak,
żeby wyznanie słyszał tylko on.
- Nie przestałam cię kochać.
Candice, czy odważysz się poprosić go o drugą szansę?
Zawsze chciałam napisać takie opowiadanie. Mam na myśli drugoosobową narrację i niedopowiedziane zakończenie. Możecie popuścić wodze fantazji i same ocenić jak to się wszystko skończyło. Czy Candice zasługuje na Adama, czy nie. Przyznam (nieskromnie), że jestem niesamowicie z niego dumna. Od samego początku miałam przeczucie, że to będzie coś naprawdę dobrego. Najlepszego co napisałam do tej pory, a musicie wiedzieć, że kilka blogów mam już za sobą. Ale to tylko moja opinia, Wasza może być całkowicie inna ;)
Cieszę się i dziękuję, że tutaj ze mną byliście, mimo, że główni bohaterowie nie są jakoś szczególnie znani. Widziałam zresztą po Waszych pierwszych komentarzach, że nie wiecie kim są Adam i Gordon. Albo średnio ich kojarzycie. Cóż, może dzięki mnie to się trochę zmieni :D
Dziękuję za każdy komentarz. Jako, że opowiadanie było napisane w całości, kiedy zaczęłam je publikować, Wasze opinie nie motywowały mnie do dalszej pracy, ale były wspaniałym wynagrodzeniem za czas, który poświęciłam na pisanie tej historii.
Z tym opowiadaniem żegnam się już definitywnie (choć kochałam je całym sercem i smutno mi je zakończyć). Wciąż jednak możecie mnie znaleźć na Obojętnej.
Trzymajcie się ciepło! ♥ Uwielbiam Was wszystkich, naprawdę :')
Cieszę się i dziękuję, że tutaj ze mną byliście, mimo, że główni bohaterowie nie są jakoś szczególnie znani. Widziałam zresztą po Waszych pierwszych komentarzach, że nie wiecie kim są Adam i Gordon. Albo średnio ich kojarzycie. Cóż, może dzięki mnie to się trochę zmieni :D
Dziękuję za każdy komentarz. Jako, że opowiadanie było napisane w całości, kiedy zaczęłam je publikować, Wasze opinie nie motywowały mnie do dalszej pracy, ale były wspaniałym wynagrodzeniem za czas, który poświęciłam na pisanie tej historii.
Z tym opowiadaniem żegnam się już definitywnie (choć kochałam je całym sercem i smutno mi je zakończyć). Wciąż jednak możecie mnie znaleźć na Obojętnej.
Trzymajcie się ciepło! ♥ Uwielbiam Was wszystkich, naprawdę :')
EPILOG?! Jaja sobie robisz? :(:(:(:(:(::(:(:(:(:(:(:( Marjan does not approve;(
OdpowiedzUsuńJejciu, to ile czasu już minęło?
O FAK!! Ona będzie jego pielęgniarką!
Lekarz, który nie mówi po angielsku...ok:/:/:/
Awww...<3<3<3 Bardzo fajnie to zakończyłaś! Strasznie mi się to podoba:D Brawa dla Madzi:D Jest super:D
Ja uważam, że Adam pewnie jakoś do niej wrócił...nie wiem czy gra w Kędzierzynie dalej, ale jeśli tak to raczej do niej wrócił, chociaż może też być typem człowieka, który nie wchodzi dwa razy do tej samej rzeki...
Te wszystkie rozdziały były świetne i bardzo Ci dziękuję za napisanie ich:)
Ja sobie wyobrażam, że jednak dał jej drugą szansę i stworzyli razem coś pięknego. Może w życiu nie wierzę, że można zapomnieć o zdradzie ale tutaj chcę żeby tak było i nie dam sobie wmówić, że jest inaczej!
OdpowiedzUsuńDziękuję za wspaniałe opowiadanie i nie oklepanych bohaterów!
Gdzieś w głębi serca miałam cichą nadzieję, że jednak będą razem, że on ją tego dnia zatrzyma i powie, że ją kocha i wybacza no ale nie można mieć wszystkiego. Dobrze, że chociaż się spotkali i porozmawiali. Opowiadanie cudowne. Tylko szkoda, że takie krótkie. Miło mi było, że mogłam czytać coś tak rewelacyjnego! Mam nadzieję, że szybko powrócisz z jakimś nowy cudeńkiem :D
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ciepło Ysia :**
No zabije Cię za taki koniec !
OdpowiedzUsuńJa nie lubie niedopowiedzianych zakończeń. Ale ja sobie dopowiem. Siatkarz kochał Candice i jej wybaczył, kochają się, kupili dom i kota, mają 4 dzieci.
UsuńChyba w końcu kanadyjczyk uwierzył, że na prawdę przeszła wielką metamorfozę i to wszystko dzięki niemu. Szkoda, że to już koniec:((( bardzo mi się podobało to opowiadanie i z miłą chęcią je czytałam:) moim zdaniem w 100% zasługuje na drugą szansę!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
niedostepni-dla-siebie.blogspot.com
Końcówka naprawde MEGA, mam nadzieję że chłopak dał jeszcze jedną szance Candice i odbudowali relacje między nimi :) Pzdrawiam i dziekuję, że napisałaś takiego extra bloga :*!!!
OdpowiedzUsuńA dla mnie koniec jest dobry i podoba mi się. Bo jest nadzieja :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nawakowską dziesiątkę - http://tylko-tobie.blogspot.com/. ;)
O, tego to się nie spodziewałam . Bardzo fajne zakończenie. Tak inaczej napisane. Podobało mi się tutaj. Sciskam, Uś.
OdpowiedzUsuńMiłość zmienia, a Candice jest tego doskonałym przypadkiem. Ciesze się, że pogodziła się z rodzicami i zerwała znajomość z "przyjaciółkami". Przez ten czas od kiedy Adam się do niej nie odzywał zmieniła się, przeprowadziła i znalazła prace dzięki której mogła znowu spotkać Adama. Jestem przekonana, że da jej tą drugą szanse, bo zwyczajnie na to zasługuje.
OdpowiedzUsuńDziękuje za opowiadanie bez tych notorycznie powtarzających się bohaterów. Czasami mi się wydaje, że niektórym blogerką brakuje odwagi żeby wybrać takich bohaterów, bo tak po prostu może nikt nie czytać ;)
A ja wierzę, że się zejdą, o! Opowiadanie było naprawdę dobre. Masz w planach pisanie czegoś nowego?
OdpowiedzUsuńI znów jesteśmy Adamem! :D super jest ta perspektywa. Gordon chciał pomóc i jemu i Candice.... nikt go nie posłuchał... szkoda.
OdpowiedzUsuńCóż za zakończenie. Jednak dała radę całkowicie się zmienić? Pewnie sama żałuje, że tak późno. Pogodzenie się z rodzicami to największe osiągnięcie. Pamiętam jakie miała podejście do ich kłótni :/ Za to plebiscyt na zaskoczenie wygrywa pielęgniarstwo! Masakra :O potrafi być taka miła dla starszych osób...
Mam nadzieję, że kontuzja Adama to coś niegroźnego ;) rozwaliła mnie rola Candice jako tłumaczki. Co za żenada z poziomem angielskiego w naszym kraju :P
Chyba będę jedyną osobą, która wolałaby żeby zostali przyjaciółmi :P
Gratuluję Ci tego rewelacyjnego opowiadania! Zajebiście jest mieć za przyjaciółkę taką zdolną pisarkę :*
Świetne zakończenie, lubię właśnie takie otwarte, niedopowiedziane, gdzie czytelnik może sobie resztę dopowiedzieć. I w mojej wersji właśnie Candice poprosiła o drugą szansę, a Adam zaskoczony, zdziwiony i wręcz zszokowany jej przemianą, na takową propozycję się zgodził. :)
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to, że dziewczyna odnalazła swoje powołanie w pracy, pogodziła się z rodzicami i w końcu dojrzała. Najwyższy czas! :)
Jeśli o mnie chodzi, to lubię krótsze opowiadania, bo zawierają więcej treści niż formy, choć mogłoby się wydawać odwrotnie. I tu zdołałaś przekazać całą przemianę Candice, miłość, przyjaźń, zawrzeć trochę siatkówki, no mistrz :D
Dziękuję! S. :*
Naprawdę to opowiadanie było świetne♥ I bardzo ciekawy pomysł na to z tym zakończeniem, każdy może sobie wyobrazić inaczej, jak lubi;) Dziękuję Ci właśnie za to, że skojarzyłam bardziej Adama i Gordona, chociaż wcześniej kojarzyłam Simaca, to Gordona wcale:D a teraz to już się zmieniło:)
OdpowiedzUsuńwbijam na Twoje drugie opowiadanie z nadzieja, że będzie równie dobre jak to;) pozdrowienia!
Ojeju ♥
OdpowiedzUsuńOd początku byłam zauroczona Twoją historią, no i bardzo się cieszę, że jesteś z tego dumna, że wszystko poszło po Twojej myśli.
Szczerze? Narracja drugoosobowa jakoś nigdy do mnie nie przemawiała, aczkolwiek w Twoim wykonaniu jakoś nie raziła mnie w oczy, jak do tej pory w innych (bywało, iż widząc taką narrację, zamykałam zakładkę i nie wracałam :P), bardziej wciągnęła mnie historia. Urzekająca historia. ;)
Gordon to prawdziwy przyjaciel, takich ze świecą szukać. Ileż bym dała, by w końcu kogoś takiego znaleźć - szczególnie, że o niektórych sprawach jednak lepiej gada się z facetem, który potrafi na to spojrzeć z całkiem innej strony, niż wszystkie baby razem wzięte.
Adam... Och, Adam! Ty &%^%$^, a jednocześnie tak no... cudowny zbieg okoliczności, ich spotkanie, mieszkanie...
Dobra, nie będę się rozpisywać, bo zaraz tu poemat o Simacu trzasnę!
Bardzo mi się podobało. Wszystkie rozdziały to kawał dobrej roboty i poświęconego czasu, za co Ci dziękuję. Bo wiem z autopsji, że nieraz trudno siąść i pisać, bo chciałoby się a to obejrzeć serial, a to pospać. Dziękuję Ci także za świetnie wykreowanych bohaterów i życzę dalszej Weny, żeby Ci jej nigdy nie zabrakło. ;)
Buziaki,
A.
Świetne to opowiadanie,ale wierzę, że się zejdą :) http://przyszopceuszatych.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na bloga, który łączy największych sportowców http://ona-on-i-ten-trzeci.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń